Ostatnia deska ratunku - czyli farbowanie ubrań

Po analizie kolorystycznej wiele osób wyrzuca ze swojej szafy całkiem sporo ubrań. Niekiedy nic nie da się na to poradzić. Ale czasem nie mamy ochoty się czegoś pozbywać. 
Skoro problemem jest kolor, to można próbować go zmienić. 

Obecnie dostępne barwniki do tkanin to już nie to, co 20 lat temu. Teraz  farbowanie polega na włożeniu do pralki czystych ubrań, buteleczki/ saszetki z barwnikiem i ewentualnie dodatkowej z utrwalaczem i włączeniu prania w 40 stopniach. Po zakończeniu cyklu prania dobrze jest przeprać zafarbowane rzeczy jeszcze raz na krótkim programie i gotowe. 

Ja sama używałam tylko jednej marki produktów - Simplicol, ale wiem, że inne spisują się równie dobrze.

Aby farbowanie mogło się powieść ubranie musi być z włókien pochodzenia naturalnego. Bawełna, wiskoza, modal, czy rayon barwią się bardzo prosto. Z jedwabiem może być trochę trudniej, gdyż barwienie w pralce może być dla niego trochę zbyt brutalne, zaś wełna to już wyższa szkoła jazdy, gdyż lubi się mocno kurczyć, ale podobno i to da się zrobić farbując starą metodą - w garnku - i bardzo powoli zarówno podgrzewając jak i chłodząc roztwór barwnika.
Ja, choć z braku dużego garnka zaryzykowałam i z powodzeniem zafarbowałam jedwabną koszulę w pralce, to z wełną jakoś nigdy nie miałam odwagi próbować. 


Gdzie jest haczyk? 

Haczykiem są nici. Otóż większość ubrań szyta jest nićmi poliestrowymi, a te barwnika nie łapią. Otrzymujemy zatem ciekawy kolor ubrania i nici w oryginalnym kolorze. Niekiedy wygląda to fajnie, ale przeważnie jednak nie. Owszem, zdarza się, że ubranie jest uszyte nićmi bawełnianymi (zdarzyło mi się to kilka razy) ale to raczej wyjątek niż reguła i trzeba o tym pamiętać.
Drugi haczyk jest taki, że niekiedy pojawiają się plamy. Nie mam pojęcia od czego to zależy, ale i mnie się zdarzyło, choć zaledwie dwa razy na całkiem sporo farbowań. 




Co należy wziąć pod uwagę, kiedy już zdecydujemy się na farbowanie ubrania? 

Nie da się farbować ubrań na kolor jaśniejszy, niż mają. Co więcej, kolor wyjściowy będzie miał wpływ na to jaki kolor uzyskamy. Na przykład, farbując róż, lub czerwień na niebiesko otrzymamy coś w okolicy fioletu.  Farbując niebieską tkaninę na fiolet, otrzymacie chłodną, zimową wersję fioletu, nawet jeśli na białej tkaninie kolor wychodzi ciepły. 
Dokładnego efektu nie da się przewidzieć, ale pewne wskazówki znajdziecie na kole kolorów, patrząc jak łączą się barwy i co z powstaje z połączeń. 

Jeśli na tkaninie jest nawet delikatny wzór, to ów wzór pozostanie widoczny również po farbowaniu, a elementy tego wzoru uzyskają nowe kolory.

Zaletą jest to, że na jedno farbowanie można włożyć teoretycznie do 600 g odzieży. Czemu teoretycznie? Ano, temu, że jeśli włożysz więcej, otrzymasz jaśniejszy kolor, ale farbowanie wciąż się uda.

Tu wynik jednego farbowania: koszula biała, niebieska, biała w niebieski wzorek i muślin. 





Mimo wszystko, czasem warto spróbować. Ja sięgnęłam po barwniki, kiedy okazało się, że mam sporo białych ubrań. Sprzedać ich zwyczajnie się nie opłacało, a niektóre z nich były (i wciąż są) bardzo przeze mnie lubiane: jeśli nie za fakturę materiału, to za sam styl, czy grubość. 
Z efektami było róznie. Niektóre rzeczy po farbowaniu poszły na ubrania podomowe, bo białe nici były dla mnie nie do przejścia, a niektóre wyszły fenomenalnie i noszę je do dziś. Jedną z nich jest biała niegdyś, a obecnie oliwkowa, wiskozowa bluzka. Haft wykonany sztucznymi nici utrzymał wyjściowy kolor. 





Komentarze